13.04.2017
Marek Mróz - wywiad
Rozmawiam dziś z Redaktorem i Prezenterem Radiowym, znanym z Anteny Radia Piekary – czyli z Markiem Mrozem.
Marek opowiedział Śląskim Przebojom o swojej pracy, zainteresowaniach i początkach kariery.
- Pracuje Pan w Radiu Piekary już jakiś czas. Jak zaczęła się Pana współpraca z tym Radiem?
Z Radiem Piekary współpracuję od ubiegłego roku. Jak zaczęła się współpraca? Zostałem do niej zaproszony, gdyż kiedyś pracowałem w innej stacji radiowej – początkowo jako osoba od spraw promocji, później coraz bardziej „wsiąkałem w antenę”. Chyba dla każdego, kto pracuje w Radiu, praca na antenie jest jak narkotyk. Coraz bardziej wciąga…
- Czy praca radiowca była Pana marzeniem od dzieciństwa, czy raczej zaczęła się przez przypadek?
Chyba u każdego praca w radiu zaczyna się trochę przez przypadek. Przez przypadek trafia się do radia, przez przypadek trafia się na kogoś, kto w radiu jest i wyłapuje potencjał człowieka, kogoś kto słyszy, że „mikrofon lubi” tę osobę – co jest najistotniejsze dla radiowca. Tak też było w moim przypadku. Choć pod względem głosowym szkoliłem się jako wokalista, członek kilku zespołów. Później trafiłem do radia. Mikrofon sceniczny czy radiowy to w gruncie rzeczy bardzo podobne narzędzie pracy. I tak zostało.
- Czasami prowadzi Pan też audycje w terenie lub prowadzi imprezy? Jak czuje się Pan w tej roli?
Generalnie bardzo dużo pracuję w terenie. Właściwie przez ostatnie lata to była główna część mojej pracy z mikrofonem, przykładowo na impreza triathlonowych, kolarstwa górskiego, kolarstwa szosowego. Byłem głosem kilku imprez rozpoznawalnym w całej Polsce. To jest coś całkiem innego niż siedzenie w radiu. To przede wszystkim bezpośredni kontakt z ludźmi, z publicznością – zarówno na koncertach, jak też na imprezach sportowych. W radiu Słuchacza trzeba sobie jednak wyobrazić, mieć go „z tyłu głowy” - nie ma go tutaj z nami fizycznie, ale trzeba Go sobie wyobrazić. Właśnie ta praca w terenie troszeczkę pomaga w pracy w Radiu, tak by mieć świadomość, że do kogoś się mówi. Myślę, że to się zazębia i wypełnia. Jaka jest jeszcze różnica? Poza radiem trzeba się więcej nachodzić. [śmiech] Tutaj się więcej siedzi.
- Od niedawna współprowadzi Pan audycję z Sebastianem Parmą. Jak pracuje się Panu w duecie?
Bardzo lubię duety. Pozwalają one troszeczkę odetchnąć. Interakcja, która następuje pomiędzy dwoma osobami, potrafi rozkręcić to co się robi. Jak mi się pracuje w tym duecie? To na razie początek. Na razie docieramy się. Mam nadzieję, że się dotrzemy, tak że obaj – ja i Sebastian – będziemy mieli zysk.
- Od strony słuchacza na razie bardzo fajnie to wychodzi.
Dziękuję bardzo.
- Jak znajduje się Pan prowadząc interaktywne audycje? Czy lubi Pan kontakt Ze słuchaczami?
Jeszcze raz powiem – na imprezach masowych interakcja ze Słuchaczem, czy Widzem jest natychmiastowa i bezpośrednia oraz namacalna. W radiu może mieć miejsce jedynie przez telefony czy Facebooka, bądź inne formy komunikacji. To jest bardzo fajne. Rzucając hasło na jakiś temat – np. że mamy konkurs, jest okazja do złożenia życzeń, itp. jest interakcja. Jest grupa ludzi, która jest w stanie złapać za telefon i zadzwonić do nas o każdej porze dnia i nocy, by porozmawiać z nami.
- W radiu Piekary zajmuje się Pan również obsługą radiowego Facebooka czy strony internetowej. Może powie Pan coś więcej na ten temat?
Dziś w każdym medium w jakim się pracuje, nie jest się osobą, która robi wyłącznie jedną rzecz – np. tylko redaktorem. Nie jestem więc panem, który tylko mówi do mikrofonu. Jestem też samorealizującym się prezenterem – podobnie jak Sebastian i kilka innych osób w Radiu Piekary. Oznacza to, że obsługa stołu radiowego (w studiu) też należy do nas. To pierwsza część naszej pracy. druga część w moim przypadku dotyczy strony promocyjnej i reklamowej Radia. To, że mnie widać na stronie internetowej Radia związane jest najczęściej z promocjami – reklamami bądź patronatami, jakie Radio obejmuje nad różnego rodzaju imprezami. W przypadku Facebooka – każdy z nas jest tutaj redaktorem, gdyż każdy z nas ma jakieś treści, które musi na niego wrzucić. Prawda jest taka, że każdy, kto pracuje tutaj dziennikarsko antenowo, to są także Osoby, które są aktywne na naszym radiowym Facebooku.
- Jak spogląda Pana na śląski rynek muzyczny?
Mam bardzo krytyczny stosunek do tego rynku muzycznego. Po pierwsze dlatego, że ktoś kiedyś nauczył mnie słyszeć oraz nauczył mnie śpiewać. W Śląskiej muzyce przede wszystkim brakuje mi śląskości. Tylko niewielka część Artystów związanych ze Śląskim rynkiem muzycznym – szeroko rozumianym – posługuje się w swojej twórczości gwarą śląską. Tylko u niewielkiej części słychać muzyczne inspiracje Śląskiem, czy jego poszczególnymi regionami. Wydaje mi się, że Zespół Oberschlesien – który na naszej antenie raczej nie może gościć – jest doskonałym przykładem na to, że każdą muzykę można zaśpiewać po śląsku i wcale nie jest to obciachem. Nie musimy być skazani wyłącznie na tzw. heimaty – wzorowane na niemieckich szlagierach, które owszem mają swoją grupę odbiorców, ale może najwyższy czas by ludzie, którzy grają jazz, blues, łagodniejszą formę rocka, czy śpiewają pop – przeprosili się z gwarą. Przykładem może być Kabaret RAK – to teksty, które są ciekawe, zabawne, gwarowe, dobrze zaśpiewane. Idźmy tą drogą, a każdy znajdzie coś dla siebie. Nie odcinajmy się absolutnie od korzeni, które są związane z muzyką niemiecką, bawarską, biesiadną, bo to też ludziom jest bardzo potrzebne. Szukajmy też i nie wstydźmy się używać gwary w innych stylach muzycznych.
A to zderzenie się, to zderzenie z całkiem innym światem. Przychodząc do Radia Piekary człowiek musi zrozumieć, że ta muzyka to coś, czego Ludzie słuchają. Musimy docenić, że Ci Artyści dają coś dobrego innym Ludziom. Czasami to jest tylko – albo aż – uśmiech na twarzy, dzięki temu, że komuś miło się kojarzy. Czasami natomiast to całkiem dobry utwór pod względem muzycznym, który brzmi dobrze niezależnie od tego, jakiej muzyki się słucha. Radiowiec to siłą rzeczy człowiek, który słucha każdej muzyki, która idzie na antenie. Nie ma tutaj co kombinować, że coś się wyrzuci.
A to zderzenie się, to zderzenie z całkiem innym światem. Przychodząc do Radia Piekary człowiek musi zrozumieć, że ta muzyka to coś, czego Ludzie słuchają. Musimy docenić, że Ci Artyści dają coś dobrego innym Ludziom. Czasami to jest tylko – albo aż – uśmiech na twarzy, dzięki temu, że komuś miło się kojarzy. Czasami natomiast to całkiem dobry utwór pod względem muzycznym, który brzmi dobrze niezależnie od tego, jakiej muzyki się słucha. Radiowiec to siłą rzeczy człowiek, który słucha każdej muzyki, która idzie na antenie. Nie ma tutaj co kombinować, że coś się wyrzuci.
- Wspomniał Pan, że kształcił się muzycznie, miał też okazję grać i śpiewać…
Swoją przygodę z Muzyką zaczynałem w Zespole Słoneczni – Harcerskim Artystycznym Zespole Chorągwi ZHP. Zespół funkcjonuje do dziś. Gdy byłem w Wojsku śpiewałem z Zespołem Czasza. Z tym Zespołem trafiłem nawet na Festiwal Pieśni Żołnierskiej w Kołobrzegu – wygraliśmy konkurs amatorów. Śpiewałem też z Beatą Bednarz w Zespole Gaude Band. Podśpiewuję sobie w różnych miejscach do tej pory, gdy tylko mam możliwość, ponieważ to lubię. Ta droga muzyczna tak przebiega – to nie jest główna część mojego życia, choć nie ukrywam, że mimo wszystko lubię śpiewać.
- Jakiej muzyki lubi Pan słuchać?
Właściwie każdej. Ostatnio dostałem najnowszą płytę Zespołu Metallica – obecnie katuję ją w samochodzie. Wcześniej był to Zaucha, którego słuchałem przez długi czas. To kilka różnych stylów muzycznych, które niekoniecznie są blisko siebie. W pewnym momencie „łapię bzika” na punkcie danego wykonawcy, płyty, czy utworu. Może to wtedy lecieć u mnie bez przerwy. Mam też swoje ulubione utwory na tych płytach. Ostatnio była to Metallica, czyli coś z zupełnie innej bajki, niż tutaj w Radiu.
- Jaki jest Pana stosunek do śląskiej tradycji, śląskiej gwary?
Jestem „krojcok” wychowany w Chorzowie Batorym, przez rdzennych Ślązaków, którzy byli tutaj z dziada-pradziada, gdyż część Rodziny – ze strony mojej Mamy – jest ze Śląska. Część ze strony Taty jest napływowa. Więc poradzę godać, jak też mówić – mogę porozumiewać się w obu dialektach języka polskiego. Jeśli chodzi o tradycje – przekazywane są przez rodziny. To przede wszystkim pracowitość, stosunek do obowiązków, jakie się ma. To jest jedna część śląskiej tradycji, o której dosyć dużo i często się mówi pozytywnie – w tym sensie, że można po niej poznać Ślązoka. Druga część, dotycząca tradycji historycznej, kulturowej, jak ubiór – to mogłem poznać tylko z opowieści (np. że Babcia mojej Mamy chodziła jakoś ubrana). Mieszkałem w Katowicach, raczej niemożliwe było, by w czasach kiedy się urodziłem ktoś mocno stawiał na śląskość.
- Z pewnością. Teraz znów pojawił się nacisk na powrót do śląskości.
Tak. Podkreślam cały czas, że bardzo fajne jest, iż mówienie po śląsku, chwalenie się dorobkiem śląskiej twórczości przestało być obciachem. Starsi wracają do tego z prawdziwym sentymentem, a dla młodych to już nie obciach. To jest nieco podobnie jak z muzyką disco-polo. Aktualni 40-50-latkowie z sentymentem wracają do muzyki disco-polo, a dla 19-20-kilkulatków ta muzyka też nie jest już obciachem.
Mam wrażenie, że nieco podobnie jest z historią, kulturą, gwarą śląską. Oczywiście losy były zupełnie inne, trwało to znacznie dłużej. Przestajemy się wstydzić, że możemy powiedzieć na coś typowo po śląsku, np. że „zjeżdżamy na gelendrze” czy „idymy połazić” lub „posiedzieć na klopsztandze”. Choć to ostatnie jest nieco nieaktualne.
Mam wrażenie, że nieco podobnie jest z historią, kulturą, gwarą śląską. Oczywiście losy były zupełnie inne, trwało to znacznie dłużej. Przestajemy się wstydzić, że możemy powiedzieć na coś typowo po śląsku, np. że „zjeżdżamy na gelendrze” czy „idymy połazić” lub „posiedzieć na klopsztandze”. Choć to ostatnie jest nieco nieaktualne.
- Jak lubi Pan spędzać wolny czas? Jakie jest Pana hobby?
Hobby? Aktualnie moim hobby jest moja młodsza Córka, która jest w wieku przedszkolnym, u progu szkoły, jest tak absorbująca, że mam mało czasu na coś innego. Ale z drugiej strony dla dorosłego człowieka jest to odkrywanie świata na nowo. Fascynujące jest to, gdy da się dziecku do ręki aparat fotograficzny i pozwoli nim swobodnie dysponować – można zobaczyć świat jego oczami. Fascynujące jest to, gdy z dzieckiem pierwszy raz jedzie się na narty i nagle się okazuje, że dla dziecka to jest całkiem naturalnie, dziecko tak szybko to łapie… Czy kiedy się idzie z dzieckiem na wystawę klocków i pokazuje, że świat jest jednak piękny. Jednocześnie ja bardzo dużo pracuję. Czasami mam wrażenie, że za dużo. Choć staram się coraz mniej tego robić – nie siedzieć po godzinach.
Jeżeli chodzi o hobby – to głównie śpiewanie, tworzenie muzyki. Lubię też tworzyć rzeczy związane z grafiką – takie rzeczy związane trochę z pracą.
Jeżeli chodzi o hobby – to głównie śpiewanie, tworzenie muzyki. Lubię też tworzyć rzeczy związane z grafiką – takie rzeczy związane trochę z pracą.
- Dziękuję za udzielenie wywiadu.