03.11.2023
Jolanta i Jacek Kierok – wywiad cz.2
Po długiej przerwie wracam do mojej rozmowy z jednym z najpopularniejszych małżeńskich Duetów naszej Sceny – czyli Jolantą i Jackiem Kierok. Tym razem Jola i Jacek opowiedzieli Śląskim Przebojom nieco na temat swoich pasji, ale też przemian na naszej scenie muzycznej.

- Ostatnio wspomnieliście, że wśród Waszych pasji jest zajmowanie się ogrodem, kulinaria oraz podróże (głównie po Polsce). Czy coś się zmieniło w tej kwestii, może ostatnio doszło jakieś nowe hobby?
Jolanta: Myślę, że zainteresowania mamy te same. [śmiech]
Jacek: Nasze pasje i hobby mają tak głębokie i mocne korzenie, że – skoro coś jest dobre – nie zmieniamy tego. Czy li tradycyjnie – morze, polskie ryby… Przez trzy tygodnie się najemy i mamy przez cały rok spokój. Przez te trzy tygodnie dzień bez ryby jest dniem straconym.
Jolanta: Zawsze sierpień mamy zarezerwowany na wyjazdy rowerowe.
Jacek: Bardzo to lubimy – np. Jezioro Czorsztyńskie – 30 km dookoła…
Jolanta: Ponadto chodzić po górach, zdobywać kolejne szlaki. Bardzo to kochamy.
Jacek: Uwielbiamy wakacje i czekamy na nie z utęsknieniem. Ktoś mi powiedział „Co za wakacje, jeśli macie podczas wakacji koncerty?”, ale my robimy to co lubimy, a właściwie to, co kochamy.
Jolanta: Możemy połączyć jedne z drugim.
Jacek: Jedziemy nad morze, mamy koncert w Gdyni, itd.
Jacek: Nasze pasje i hobby mają tak głębokie i mocne korzenie, że – skoro coś jest dobre – nie zmieniamy tego. Czy li tradycyjnie – morze, polskie ryby… Przez trzy tygodnie się najemy i mamy przez cały rok spokój. Przez te trzy tygodnie dzień bez ryby jest dniem straconym.
Jolanta: Zawsze sierpień mamy zarezerwowany na wyjazdy rowerowe.
Jacek: Bardzo to lubimy – np. Jezioro Czorsztyńskie – 30 km dookoła…
Jolanta: Ponadto chodzić po górach, zdobywać kolejne szlaki. Bardzo to kochamy.
Jacek: Uwielbiamy wakacje i czekamy na nie z utęsknieniem. Ktoś mi powiedział „Co za wakacje, jeśli macie podczas wakacji koncerty?”, ale my robimy to co lubimy, a właściwie to, co kochamy.
Jolanta: Możemy połączyć jedne z drugim.
Jacek: Jedziemy nad morze, mamy koncert w Gdyni, itd.
- Ostatnio sporo zmienia się na naszej scenie muzycznej. Jak postrzegacie ją z perspektywy czasu? Zespołów jest dużo, ale dużo też zupełnie innych brzmień, nowe nurty muzyczne…
Jolanta: Zauważyliśmy nowe trendy.
Jacek: Nowe trendy, chociaż – jakby to powiedzieć… Nie będę popularny w mojej wypowiedzi, ale są tak zwane ścieżki łatwizny. Łatwizny śpiewania, łatwizny grania na instrumentach – kiedyś było zupełnie inaczej. 36 lat temu to było nie do pojęcia, bym coś robił muzycznie i nie umiał grać na instrumencie. Dzisiaj, gdy zapytam kolegi „Na czym grasz”, słyszę w odpowiedzi „Po co? Przecież mam pendrive!”. To jest bolesne dla kogoś, kto gra na instrumentach. Dlatego też w jednym z ostatnich wywiadów telewizyjnych powiedziałem, że niektórym komputer uratował życie. Mówię prawdę i z tym się musimy zgodzić. My jesteśmy może z tej starej daty, ale ja jestem wychowany w domu, w którym Tata śpiewał itd., Dziadek grał na instrumentach, a ja sam od dzieciństwa śpiewam i gram na instrumentach. Przez to mamy inne spojrzenie na muzykę, koncerty. My to obecnie widzimy jako wykrzywioną ścieżkę – to jest muzyka, ale ścieżka jest wykrzywiona. Nie jest to tak, jak to powinno być – przynajmniej według mnie.
Jolanta: Ale tak musi być. Czasy się zmieniają, wszystko mknie do przodu…
Jacek: Cały czas mówię o komputerze – ale podam prosty przykład, którego w tamtym wywiadzie nie zdążyłem podać… Gram na akordeonie jakiś prosty dźwięk, powiedzmy C. gdy zaśpiewam w studiu ten dźwięk, to realizator podrasuje mnie sztucznie, elektronicznie – podciągnie wyżej, by wszystko się zgadzało. A na koncercie kto kogo podciągnie? Nikt!
Jacek: Nowe trendy, chociaż – jakby to powiedzieć… Nie będę popularny w mojej wypowiedzi, ale są tak zwane ścieżki łatwizny. Łatwizny śpiewania, łatwizny grania na instrumentach – kiedyś było zupełnie inaczej. 36 lat temu to było nie do pojęcia, bym coś robił muzycznie i nie umiał grać na instrumencie. Dzisiaj, gdy zapytam kolegi „Na czym grasz”, słyszę w odpowiedzi „Po co? Przecież mam pendrive!”. To jest bolesne dla kogoś, kto gra na instrumentach. Dlatego też w jednym z ostatnich wywiadów telewizyjnych powiedziałem, że niektórym komputer uratował życie. Mówię prawdę i z tym się musimy zgodzić. My jesteśmy może z tej starej daty, ale ja jestem wychowany w domu, w którym Tata śpiewał itd., Dziadek grał na instrumentach, a ja sam od dzieciństwa śpiewam i gram na instrumentach. Przez to mamy inne spojrzenie na muzykę, koncerty. My to obecnie widzimy jako wykrzywioną ścieżkę – to jest muzyka, ale ścieżka jest wykrzywiona. Nie jest to tak, jak to powinno być – przynajmniej według mnie.
Jolanta: Ale tak musi być. Czasy się zmieniają, wszystko mknie do przodu…
Jacek: Cały czas mówię o komputerze – ale podam prosty przykład, którego w tamtym wywiadzie nie zdążyłem podać… Gram na akordeonie jakiś prosty dźwięk, powiedzmy C. gdy zaśpiewam w studiu ten dźwięk, to realizator podrasuje mnie sztucznie, elektronicznie – podciągnie wyżej, by wszystko się zgadzało. A na koncercie kto kogo podciągnie? Nikt!
- Cóż – niestety część śpiewa całość z playbacku. I tu jest cała tragedia.
Jacek: To bardzo przykre. Pozamykane mikrofony i wszystko z pendrive. Ale dzięki temu wszyscy mogą się wykazać…

- Gorzej, że później Ci, którzy rzeczywiście potrafią śpiewać, mają problem się przebić…
Jacek: Otóż to! Szczera prawda.
Jolanta: Kiedyś Jacek słyszał, jak któryś z wykonawców został poproszony o wykonanie Sto lat. Okazało się, że bez pendrive nawet tego nie był w stanie zaśpiewać.
Jolanta: Kiedyś Jacek słyszał, jak któryś z wykonawców został poproszony o wykonanie Sto lat. Okazało się, że bez pendrive nawet tego nie był w stanie zaśpiewać.
- Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu.
Jolanta, Jacek: Również dziękujemy.