Henryk Czich - wywiad cz.1

To prawda. Mamy na swoim koncie bardzo dużo przebojów. Jedne bardziej znane inne może mniej, ale każdy z nich ma pewna cechę wspólną – ma dobrą melodię, dobry tekst (w większości z życia wzięty) oraz szczery przekaz wokalny. Ponadto dobry, przemyślany aranż i wkład muzyków biorących udział w sesji nagraniowej. Nie ograniczamy się również do jednego stylu muzyki, ale łączymy różne gatunki, w zależności od potrzeb poszczególnych piosenek. Jedne nadają się bardziej do słuchania inne do tańczenia.

To był dla nas ważny czas. Doczekać 35-lecia zespołu to już duży sukces tym bardziej , że nasza publiczność stale się powiększa o nowe pokolenia. Graliśmy dużo koncertów – i co ważne – coraz więcej w różnych regionach Polski. Dwa z nich udało się zagrać z OKSAC czyli Orkiestrą Kameralną „SILESIAN ART COLLECTIVE” pod dyrekcją Mateusza Wałacha. Wspaniale brzmią nasze utwory wzbogacone dużą dozą smyków. Jest szansa, że uda nam się wydać jeden z tych koncertów na płycie.

Każdy koncert był inny i ważny. Najbardziej zawsze pamięta się ten ostatni. Jednak patrząc trochę w historię to na pewno pierwszy występ w katowickim „Spodku”, Sali Kongresowej i  na byłym Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie,  na scenach Festiwali w Opolu i Sopocie. Ponadto Koncerty w USA,  Kandzie, Niemczech czy Austrii. Naprawdę dużo  pięknych wspomnień.

Mam świadomość, że wielu ludzi czeka na nowy materiał. Coraz bardziej jestem gotowy, by odkryć przed publicznością moje nowe pomysły muzyczne. Najtrudniejsza decyzją jest dla mnie, czy wydać nowy album UNIVERSE czy swój solowy pod nazwiskiem Henryk Czich. Universe to zawsze był duet. Teraz kiedy minęło 10 lat od śmierci Mirka Breguły nie jestem pewien, czy byłoby to uczciwe względem niego. Płytę UNIVERSE bardziej widzę w wersji koncertowo–orkiestrowej z największymi przebojami zespołu i piosenkami z ostatnich kilku lat śpiewanych na koncertach.
Zaczniemy chyba jednak od singla, którym spróbujemy przypomnieć się w mediach. Jednego chciałbym uniknąć, rywalizacji z Mirkiem. On jest już legendą i jestem ostatnią osobą ,która chciałaby mu ją odebrać.

Tak. Właściwie jedynie Marek Jagucki jest osobą nową, która nie miała wcześniej styczności z Mirkiem. Pozostali byli przez Niego przeszkoleni. W Universie nie wystarcza tylko zagrać odpowiednie  dźwięki… Inaczej mówiąc – Universe nie gra z nut, ale z serca. Ważny jest aranż, ważne są dźwięki, ale bardzo ważny jest przekaz. Na początku, w 1984 roku po sukcesie Mr Lennona, Zespół też grał w 6-7-osobowym składzie. Niestety, w naszej historii nie zawsze udawało się utrzymać pełny skład Zespołu. Zdarzały się przerwy. Obecnie, wszyscy razem odczuwamy  wielką potrzebę, przekazywania dalej twórczości Mirka i UNIVERSE nowemu pokoleniu naszych słuchaczy, przyjaciół i fanów.