28.07.2017
Grzegorz Stasiak - wywiad cz.2
Rozmawiam z Kabareciarzem Konferansjerem, Prezenterem Radiowym i Telewizyjnym, Wodzirejem, Aktorem… Jeśli którąś z ról pominęłam, to przepraszam. A o kim mowa? Oczywiście o Grzegorzu Stasiaku.
- W Radiu często nawiązujecie do tematów kulinarnych… Czy Pan gotuje?
Lubię gotować, uwielbiam gotować. Mogę się pochwalić, że bardzo dobrze gotuję. A to dlatego, że Mama była kucharką i musieliśmy Jej pomagać – ze względu na to, że Ojciec wcześnie zmarł. Było sporo roboty. Stąd dużo się nauczyłem. Naprawdę wolę gotować, niż coś naprawiać – jak prąd, kanalizacja i tego typu rzeczy. Nie mam do tego smykałki. Zdecydowanie wolę piec i gotować.
- A jaka jest Pana ulubiona potrawa?
Oczywiście moja ulubiona potrawa rolada, modra kapusta i kluski oraz oczywiście rosół. Rosół musi być ugotowany na dwóch mięsach – wołowym i skrzydełku z kurczaka. Dużo jarzyn – seler, pory, pietruszka, marchew. To moje ulubione potrawy.
- A już się bałam, że Pan powie, że pączki nadziewane śledziem…
Pączki nadziewane śledziem oczywiście lubimy, ale tylko w Prima Aprilis oraz w tłusty czwartek. No i tylko na falach eteru Radia FEST.
- W radiu (ale też innych programach) posługuje się Pan gwarą śląską. A jakie jest Pana zdanie o różnych akcjach promujących naszą godkę?
Ha, ha. [śmiech] Jestem ustosunkowany do tego sceptycznie. Trochę inaczej niż wszyscy hurra-optymiści. Jestem przeciwny, by gwara była w szkole jako język wykładowy, jestem przeciwny, by gwara była w urzędach, czy posługiwano się nią na wyższych szczeblach. Dla mnie gwara to coś, co należy pielęgnować, szanować. Przykładowo – na akademiach w szkołach podstawowych i średnich, dni śląska; kabarety, dni śląska, piosenki śląskie, filmy w gwarze śląskiej – jak najbardziej. Jestem za tym. Ale, żeby zajmować się ortografią, gramatyką i wymyślać, tylko po to by w urzędach była godka śląska – jestem temu przeciwny.
- Przypuszczam, że w domu również posługuje się Pan gwarą. A jak jest w Pana Rodzinie – Pana Synowie i Wnuczki też posługują się gwarą?
Synowie tak. Też posługują się gwarą. Choć dawniej, w tych czasach – podobnie jak mnie Ojciec – początkowo uczyłem ich czystej polszczyzny. Ale to się nie udało – otoczenie jest „zgwarowane”. Ale Wnuczki uczę czystą polszczyzną – i one mówią poprawnie, bo one nauczą się i tak mówić po śląsku. Byłby wstyd, gdyby nie nauczyły się poprawnie mówić po polsku. Nigdy nie wiadomo, co je w życiu czeka. Może dostaną pracę w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu… Tak będą umiały mówić po śląsku i po polsku.
- Zanim zaczął Pan działać w szeroko rozumianym showbiznesie pracował Pan m.in. jako instruktor nauki jazdy oraz w hucie… A kim chciał Pan zostać w dzieciństwie?
W dzieciństwie najpierw bardzo chciałem zostać leśnikiem. Chciałem iść do technikum leśniczego. Już od najmłodszych lat przyroda, zwierzęta bardzo mnie fascynowały. Od najmłodszych lat miałem króliki, kury – najpierw u Wujka w ogródku, później, gdy dorosłem – u siebie. Tak więc chciałem być leśniczym. Ale Ojciec wybił mi to z głowy – gdzie tam będę mieszkał w internacie? Bo z Rudy Śląskiej trzeba było daleko jechać. Ojciec miał warsztat ślusarski, który miałem po nim przejąć. Ojciec – to była silna ręka. Zawsze w Śląskim domu to był autorytet. Ojca trzeba było słuchać. Ja też usłuchnąłem i zrezygnowałem z bycia leśnikiem.
Później – w ogólniaku i długo po – chciałem zostać pedagogiem. Ale nie udało się – wtedy już były studia, egzaminy, punkty za pochodzenie. Jak wspomniałem ojciec był prywaciarzem, więc już na starcie miałem przegrane. Dlatego zostałem instruktorem, bo to spokrewnione z pedagogiem.
Wkrótce dalszy ciąg wywiadu.
Później – w ogólniaku i długo po – chciałem zostać pedagogiem. Ale nie udało się – wtedy już były studia, egzaminy, punkty za pochodzenie. Jak wspomniałem ojciec był prywaciarzem, więc już na starcie miałem przegrane. Dlatego zostałem instruktorem, bo to spokrewnione z pedagogiem.
Wkrótce dalszy ciąg wywiadu.