10.06.2017
Grzegorz Stasiak - wywiad cz.1
Rozmawiam z Kabareciarzem Konferansjerem, Prezenterem Radiowym i Telewizyjnym, Wodzirejem, Aktorem… Jeśli którąś z ról pominęłam, to przepraszam. A o kim mowa? Oczywiście o Grzegorzu Stasiaku.
Cóż – wywiad został przeprowadzony w kwietniu, stąd drobne nieścisłości w nawiązaniu do ramówki Radia FEST.
Cóż – wywiad został przeprowadzony w kwietniu, stąd drobne nieścisłości w nawiązaniu do ramówki Radia FEST.
- Jest Pan Kabareciarzem, Konferansjerem, Prezenterem Radiowym i Telewizyjnym, Wodzirejem, Aktorem… Jak Panu udaje się pogodzić te wszystkie role?
To tylko tak brzmi… Pogodzić to można łatwo, bo wszystko zależy od zamówienia. Gdy chcą mnie gdzieś jako kabareciarza – robię wtedy kabaret, gdy jako wodzireja – robię wodzirejkę, gdy chcą mnie jako aktora – robię aktorstwo, gdy chcą mnie jako prezentera radiowego – działam w radiu, gdy prezentera telewizyjnego – prezentuję się w telewizji… To jest całkiem proste. Tylko tak zagmatwanie wygląda.
- Cóż. Można wszystko prosto wytłumaczyć…
- A w której z ról czuje się Pan najlepiej?
A możesz powtórzyć te role? Najtrudniejsze zdecydowanie jest aktorstwo – plany, role, ustawianie świateł, uczenie się roli na pamięć… Nie. Zdecydowanie najbardziej sprzyja mi kabareciarstwo – kabaret, scena…, no i jeszcze wodzirejka. Lubię być wodzirejem.
- Czyli najbardziej spontaniczne role.
Zdecydowanie.
- Skąd pomysł, by zacząć działalność jako Kabareciarz i spróbować swoich sił w showbiznesie? Początkowo zajmował się Pan czym innym.
Tak, zajmowałem się czym innym – tak jak w śląskiej rodzinie było przykazane z dziada pradziada: albo kopalnia, albo huta. Kawał solidnej roboty. Ale mój ojciec był kabareciarzem, aktorem, bardzo dobrym muzykiem. Więc od młodości wychowywałem się w sferach kabaretowo-biesiadnych. Wtedy urodziny w domu Stasiaków to była prawdziwa biesiada – śpiewy, gitara, akordeon, dowcipy. Od małego przyglądałem się temu. Gdy w roku 1989 nastąpiła wolność, w tym wolność słowa śląskiego, przekształciłem się na kabareciarstwo.
- Od początku, czyli od 7,5 roku jest Pan prezenterem w Radiu FEST i prowadzi Pan audycję FestParty z Marcinem Janotą. Jak czuje się Pan w tej roli?
Z Marcinem… Aha – ale mnie postawiłaś w ciężkiej sytuacji. Marcin teraz tego słucha…
Z Marcinem Janotą współpracuje mi się bardzo dobrze. Wstrzelił się w poziom, na którym nadaję. Ma bardzo fajne, trafne riposty. Jednym słowem „doszlusował” do mnie. To jest jednak różnica wieku – mnie staremu bardzo ciężko się z takimi młodymi gada. Ale Marcin bardzo trafnie się tutaj wpasował, dlatego nam tak fajnie wszystko wychodzi.
Z Marcinem Janotą współpracuje mi się bardzo dobrze. Wstrzelił się w poziom, na którym nadaję. Ma bardzo fajne, trafne riposty. Jednym słowem „doszlusował” do mnie. To jest jednak różnica wieku – mnie staremu bardzo ciężko się z takimi młodymi gada. Ale Marcin bardzo trafnie się tutaj wpasował, dlatego nam tak fajnie wszystko wychodzi.
- Czy przed FestParty miał Pan okazję przez dłuższy czas prowadzić jakiś program w duecie z kimś?
Tak. W telewizji Silesia – Radio na Wizji. Prowadziliśmy to dwójkami. Ale później nieco się namieszało i przeszedłem na program solowy. Zdecydowanie lepiej prowadziło mi się programy solowe. Raczej jestem indywidualistą. W tamtych radiach zdecydowanie lepiej prowadziło mi się solo. Ale tutaj Marcin świetnie dostosował się do narzuconych przeze mnie warunków. No i jest super.
- Audycja FestParty jest z założenia bardzo interaktywna – swój duży udział mają w niej radiosłuchacze. Tym samym jej realizacja stanowi chyba dla Was spore wyzwanie. Czy w kontakcie ze Słuchaczami coś jeszcze jest w stanie Pana zaskoczyć?
Nie. Coś co nas może zaskoczyć – raczej nie. Czasami zdarza się coś, co może załamać. Ale zaskoczyć już raczej nie.
- Oprócz pracy w Radiu FEST, prowadzi Pan od pewnego czasu program w TVT Rybnik oraz jest konsultantem w programie Marcina Co jest grane? Jak czuje się Pan w tych rolach.
Tak… to jest telewizja. Program na żywo czy realizowane względnie spontanicznie. Wszystkie programy na żywo „siedzą mi”. Początkowo miałem lekką tremę, ale Żona mi powiedziała, że jestem przecież mistrzem improwizacji – więc czym się przejmuję? Wiec programy, w których można zaimprowizować, dodać coś od siebie, nie trzymać się ściśle scenariusza, bardzo mi leżą te programy. Z tego co się dowiaduję – ludziom podobają się te programy. Jestem rozpoznawalny na ulicach – ludzie często mówią mi, że programy są fajne.
Wkrótce dalszy ciąg wywiadu
Wkrótce dalszy ciąg wywiadu