07.06.2018
Freje - wywiad cz.3
Rozmawiam dziś ze świetnym, bardzo popularnym na naszej scenie Duetem Małżeńskim, który śmiało możemy uznać za najbardziej samowystarczalny Zespół na Śląskiej Scenie – sami piszą teksty, komponują muzykę, aranżują, nagrywają, produkują teledyski, wydają płyty… Mowa oczywiście o Zespole Freje.
Tym razem Celina i Mirek opowiedzieli jeszcze nieco o swoich teledyskach, jak też nieco na temat swojego życia prywatnego i tym, kim chcieli zostać w czasach szkolnych.
Tym razem Celina i Mirek opowiedzieli jeszcze nieco o swoich teledyskach, jak też nieco na temat swojego życia prywatnego i tym, kim chcieli zostać w czasach szkolnych.
- Podobno na planie teledysków przydarza się Wam wiele interesujących przygód… Np. przy okazji Na kajakach Mirek nieco się zmoczył…
C.: Były ciekawe sytuacje, gdy kręciliśmy Na kajakach. Gdy kręciliśmy Rodzina to skarb, mieliśmy przygodę z osami – ja i Mirek zostaliśmy pokąsani. Generalnie zawsze zdarza się coś ciekawego. Nie da się przewidzieć wszystkich sytuacji, które mogą się przydarzyć na planie. Nawet, jeśli na początku coś wygląda dramatycznie czy jest niebezpieczne, ale później to miło się wspomina. Uważamy to za fajną przygodę i robimy swoje.
- Często podczas koncertów towarzyszy Wam Wasza Córka. Czy chcielibyście, aby poszła w Wasze ślady? Z tego co pamiętam zaśpiewała z Wami w jednym z ubiegłorocznych świątecznych programów…
C.: Nie chcemy Jej zmuszać. Jeżeli sama nie będzie chciała zaśpiewać, to na pewno nie będziemy Jej do tego nakłaniać. Uważamy, że powinna robić to, co Ona chce. Córka bardziej lubi fotografię. To, że pojawiała się z nami na koncertach, głównie dlatego, że robiła nam zdjęcia, byśmy mieli na pamiątkę do naszej kroniki. Ale Ona dużo śpiewa i dużo gra w domu – sporo ćwiczy na pianinie. Tyle, że nie ma jeszcze takiej śmiałości, by wyjść do ludzi. Nasz Syn też gra na gitarze – również tylko w domu, ewentualnie w szkole. Uważam, że jeżeli chcieliby pójść tą drogą, to powinni znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, założyć zespoły i robić taką muzykę, jaką Oni chcą. Choć teraz w pracy nad kolędami Mirek wykorzystuje talent wokalny naszej Córki, która nagrywa chórki. Tam, gdzie ja mam za ciężki głos, Oliwia świetnie sobie radzi. Tak więc nasze Dzieci bez problemu zaśpiewają, co trzeba. Ale nie będziemy Ich do niczego zmuszać.
- Jak czujecie się w roli Dziadków? Czy Waszemu Wnukowi podoba się Wasza muzyka?
C.: Antoś ma siedem miesięcy. My Go ubóstwiamy. Myśmy z Mirkiem zwariowali na Jego punkcie. Bardzo lubi muzykę. Gdy wchodzi z Mirkiem do studia bardzo żywiołowo reaguje na każdą muzykę. Gdy siada się przy pianinie – już wie do czego są klawisze. Oczywiście nie gra, tylko tłucze na oślep, ale już wie o co chodzi. To nas bardzo cieszy. Może akurat kolejne pokolenie będzie chciało być związane z muzyką – a nie nasze Dzieci. Chyba już czuje, że dziadkowie są związani z muzyką na dobre.
- Muzyka towarzyszy Wam od wielu lat. A kim chcieliście zostać w dzieciństwie?
C.: Cukiernikiem. Bardzo chciałam zostać cukiernikiem, ale gdy kończyłam szkołę podstawową i trzeba było złożyć papiery do kolejnej szkoły, w gastronomiku w Tarnowskich Górach akurat zlikwidowano dział cukiernik. Zostały tylko specjalności, które mi się nie podobały. Stwierdziłam, że nie – pójdę w zamian naprzeciwko i wylądowałam w szkole odzieżowej. Jestem więc krawcem konfekcyjno-usługowym. Ale piekę. Bardzo lubię piec – i tak się nauczyłam.
Wkrótce ostatnia część wywiadu