05.04.2018
Freje - wywiad cz.2
Rozmawiam dziś ze świetnym, bardzo popularnym na naszej scenie Duetem Małżeńskim, który śmiało możemy uznać za najbardziej samowystarczalny Zespół na Śląskiej Scenie – sami piszą teksty, komponują muzykę, aranżują, nagrywają, produkują teledyski, wydają płyty… Mowa oczywiście o Zespole Freje.
Tym razem Celina i Mirek opowiedzieli głównie o swoich teledyskach, pracy na planie, tworzeniu scenariusza i montowaniu.
Tym razem Celina i Mirek opowiedzieli głównie o swoich teledyskach, pracy na planie, tworzeniu scenariusza i montowaniu.
- Wasze teledyski są bardzo barwne, pomysłowe i wkładacie w nie dużo serca. Skąd czerpiecie pomysły na nie?
M.: To Celina.
C.: Ja jestem od scenariusza. To ja mówię Mirkowi, jakie ujęcia chciałabym mieć nakręcone przede wszystkim. Gdy już mamy piosenkę i wiem, w którym miejscu kręcimy do niej teledysk, to nagle w głowie układa mi się cały obrazek. Wiem jak chcę zacząć, co chcę pokazać, w jakiej kolejności. Mirek kręci mi mniej więcej takie ujęcia, które potrzebuję. Rozpisuję sobie taki pseudoscenariusz, fiszki ze słowami-kluczami, że potrzebuję takie i takie ujęcia. I potem faktycznie kręcimy. Oczywiście nie wszystko wychodzi zgodnie z planem, powstają dodatkowe ujęcia, które w międzyczasie się zrodzą.
Na Twoim portalu był też opisany teledysk do piosenki Rodzina to skarb. Teledysk skierowany był głównie do naszej Rodziny, przez to, co się u nas dzieje ostatnio. I to tylko nasza Rodzina wie, o co chodzi z tą piosenką.
M.: Ale każdy może ją zinterpretować po swojemu.
C.: Generalnie chcieliśmy, by w teledysku wystąpił Syn Siostry Mirka. Kręcąc ten teledysk, ja już miałam wszystko w głowie. Myśmy jechali na Mazury z rekwizytami, dokładnie wiedziałam jak teledysk ma wyglądać.
M.: A wiesz czego brakowało?... Piosenki!
C.: Nie było piosenki. Myśmy najpierw kręcili teledysk, a piosenka powstawała dopiero po nakręceniu ujęć do teledysku. Co raczej się nie zdarza.
C.: Ja jestem od scenariusza. To ja mówię Mirkowi, jakie ujęcia chciałabym mieć nakręcone przede wszystkim. Gdy już mamy piosenkę i wiem, w którym miejscu kręcimy do niej teledysk, to nagle w głowie układa mi się cały obrazek. Wiem jak chcę zacząć, co chcę pokazać, w jakiej kolejności. Mirek kręci mi mniej więcej takie ujęcia, które potrzebuję. Rozpisuję sobie taki pseudoscenariusz, fiszki ze słowami-kluczami, że potrzebuję takie i takie ujęcia. I potem faktycznie kręcimy. Oczywiście nie wszystko wychodzi zgodnie z planem, powstają dodatkowe ujęcia, które w międzyczasie się zrodzą.
Na Twoim portalu był też opisany teledysk do piosenki Rodzina to skarb. Teledysk skierowany był głównie do naszej Rodziny, przez to, co się u nas dzieje ostatnio. I to tylko nasza Rodzina wie, o co chodzi z tą piosenką.
M.: Ale każdy może ją zinterpretować po swojemu.
C.: Generalnie chcieliśmy, by w teledysku wystąpił Syn Siostry Mirka. Kręcąc ten teledysk, ja już miałam wszystko w głowie. Myśmy jechali na Mazury z rekwizytami, dokładnie wiedziałam jak teledysk ma wyglądać.
M.: A wiesz czego brakowało?... Piosenki!
C.: Nie było piosenki. Myśmy najpierw kręcili teledysk, a piosenka powstawała dopiero po nakręceniu ujęć do teledysku. Co raczej się nie zdarza.
- Raczej nietypowa kolejność…
C.: To była bardzo nietypowa kolejność. Myśmy dokładnie wiedzieli, co chcemy zrobić i w jaki sposób. I wiedziałam, że to się uda. Jest tam takie ujęcie, kiedy Marcel jest na polu ze snopkami słomy. Myśmy jechali na zupełnie inny plan – na pole kukurydzy i widzieliśmy po drodze te snopki. Poprosiłam Mirka, by się zatrzymał. Tam akurat był gospodarz, który zbierał te snopki z pola – zgodził się, ale zaznaczył, że zaraz przyjeżdża traktor po resztę snopków. Mieliśmy dokładnie 5 minut, na to, by cokolwiek tam nakręcić.
M.: I rozłożyć sprzęt.
C.: Na ujęciu nawet widać, jak za Marcelem przejeżdża traktor i zbiera kolejny snopek. Wpadliśmy na pole, kazałam Chłopcu przejść, ugryźć jabłko i usiąść na tym snopku. Dosłownie na polu byliśmy 5 minut, a ujęcia wyszły – moim zdaniem – bardzo filmowe. Więc czasami coś, co się robi na szybko, wychodzi bardzo fajnie. Za to coś, do czego się długo przygotowujemy – niekoniecznie musi się udać. My się dopiero uczymy, jesteśmy w fazie eksperymentów.
M.: Mamy bardzo dużo zepsutego materiału. To są godziny.
C.: Bardzo dużo. My na jeden teledysk kręcimy około 60 GB materiału. Z czego potem do teledysku wykorzystane jest bardzo niewiele. Ale wychodzę z założenia, że lepiej mieć dużo materiału, by mieć w czym wybierać.
M.: Chcemy, by teledysk był kolorowy. To nie może być jednostajne, że stoimy w jednym punkcie i nawet jesteśmy filmowani z różnych kamer. Teoretycznie można zrobić teledysk na jednym planie – że stajemy w jednym miejscu i filmują nas 4 kamery w czasie rzeczywistym z różnych punktów. Ale my wolimy, by było kolorowo. Teledysk, który robiliśmy do piosenki Rodzina to skarb jest nietypowy – bo w ogóle nas tam nie ma. Nawet nie braliśmy pod uwagę, że tam musimy być.
C.: Ja miałam początkowo taki pomysł – by zrobić ujęcie, że śpiewamy to w studio, ale takie przebitki już są i stwierdziłam, że nie. Zróbmy to inaczej. Całe od początku do końca – tylko z udziałem Marcela. Mogliśmy sobie pozwolić na ten jeden nietypowy teledysk. Choć myślę, że nietypowych teledysków będzie więcej, bo mamy mnóstwo szalonych pomysłów. Przede wszystkim korzystamy z tego, że jedziemy gdzieś na wakacje. W tym momencie kręcimy sobie ujęcia i staramy się je wykorzystywać. Cieszymy się, że ludzie zwracają uwagę, że jesteśmy w fajnych miejscach, które niekoniecznie są znane. Dla przykładu sporo osób pisało do mnie z zapytaniem, gdzie jest ten wąwóz. Gdy słyszą, że to jest Słowenia, są lekko zdziwieni. My też o nim nie wiedzieliśmy aż do maja. Będąc tam pierwszy raz byliśmy zachwyceni – ale na zorganizowanej wycieczce nie ma czasu, by coś nakręcić. Gdy pojechaliśmy tam prywatnie, na spokojnie, to wtedy się udało. Choć też trzeba wybrać odpowiednią porę – zaraz po otwarciu, by jeszcze nie było ludzi.
M.: I by uchwycić te efekty – parowanie wody, itp. Sami byliśmy zdziwieni, jakie piękne, dziwne ujęcia można tam nakręcić. Oczywiście zależy dużo od sprzętu, czym lepszy, tym lepsze możliwości.
C.: Uczymy się i staramy się, by każdy teledysk był inny. I na razie to się nam udaje.
M.: I rozłożyć sprzęt.
C.: Na ujęciu nawet widać, jak za Marcelem przejeżdża traktor i zbiera kolejny snopek. Wpadliśmy na pole, kazałam Chłopcu przejść, ugryźć jabłko i usiąść na tym snopku. Dosłownie na polu byliśmy 5 minut, a ujęcia wyszły – moim zdaniem – bardzo filmowe. Więc czasami coś, co się robi na szybko, wychodzi bardzo fajnie. Za to coś, do czego się długo przygotowujemy – niekoniecznie musi się udać. My się dopiero uczymy, jesteśmy w fazie eksperymentów.
M.: Mamy bardzo dużo zepsutego materiału. To są godziny.
C.: Bardzo dużo. My na jeden teledysk kręcimy około 60 GB materiału. Z czego potem do teledysku wykorzystane jest bardzo niewiele. Ale wychodzę z założenia, że lepiej mieć dużo materiału, by mieć w czym wybierać.
M.: Chcemy, by teledysk był kolorowy. To nie może być jednostajne, że stoimy w jednym punkcie i nawet jesteśmy filmowani z różnych kamer. Teoretycznie można zrobić teledysk na jednym planie – że stajemy w jednym miejscu i filmują nas 4 kamery w czasie rzeczywistym z różnych punktów. Ale my wolimy, by było kolorowo. Teledysk, który robiliśmy do piosenki Rodzina to skarb jest nietypowy – bo w ogóle nas tam nie ma. Nawet nie braliśmy pod uwagę, że tam musimy być.
C.: Ja miałam początkowo taki pomysł – by zrobić ujęcie, że śpiewamy to w studio, ale takie przebitki już są i stwierdziłam, że nie. Zróbmy to inaczej. Całe od początku do końca – tylko z udziałem Marcela. Mogliśmy sobie pozwolić na ten jeden nietypowy teledysk. Choć myślę, że nietypowych teledysków będzie więcej, bo mamy mnóstwo szalonych pomysłów. Przede wszystkim korzystamy z tego, że jedziemy gdzieś na wakacje. W tym momencie kręcimy sobie ujęcia i staramy się je wykorzystywać. Cieszymy się, że ludzie zwracają uwagę, że jesteśmy w fajnych miejscach, które niekoniecznie są znane. Dla przykładu sporo osób pisało do mnie z zapytaniem, gdzie jest ten wąwóz. Gdy słyszą, że to jest Słowenia, są lekko zdziwieni. My też o nim nie wiedzieliśmy aż do maja. Będąc tam pierwszy raz byliśmy zachwyceni – ale na zorganizowanej wycieczce nie ma czasu, by coś nakręcić. Gdy pojechaliśmy tam prywatnie, na spokojnie, to wtedy się udało. Choć też trzeba wybrać odpowiednią porę – zaraz po otwarciu, by jeszcze nie było ludzi.
M.: I by uchwycić te efekty – parowanie wody, itp. Sami byliśmy zdziwieni, jakie piękne, dziwne ujęcia można tam nakręcić. Oczywiście zależy dużo od sprzętu, czym lepszy, tym lepsze możliwości.
C.: Uczymy się i staramy się, by każdy teledysk był inny. I na razie to się nam udaje.
- Rozumiem, że również montaż jest Waszym samodzielnym dziełem?
C.: Tak. Mam niesamowitą frajdę składając teledysk. Bardzo lubię montować. Zawsze mówię, że „ja tylko zacznę” – a potem nagle okazuje się, że piosenka się skończyła. Potrafię usiąść i złożyć teledysk od początku do końca. Siedzę nad tym kilka godzin. Ale mam pomysł, mam posortowane wszystkie pliki, wiem w którym folderze szukać jakiego ujęcia. Mam wybrane tylko te, które się nadają.
Dużo ćwiczę na filmikach z naszym Wnukiem. Za każdym razem, gdy jest u nas, czy my jesteśmy u Nich, zaraz kręcimy jakiś krótki filmik. Teraz raczkuje, zaczyna chodzić, to wszystko jest uwiecznione, by nie umknęło. Tych filmików jest naprawdę mnóstwo. Mirek się ze mnie śmieje – bo ja jednym okiem patrzę na telewizor, mam słuchawkę na uchu i jednocześnie składam. Mirek uważa, że mogłabym to robić na spaniu. Bardzo to lubię. Nigdy nie przypuszczałam, że sobie poradzę z czymś takim. A na przykład nie wyobrażam sobie robienia czegoś takiego, jak robi Mirek – aranżacje w studio…
Dużo ćwiczę na filmikach z naszym Wnukiem. Za każdym razem, gdy jest u nas, czy my jesteśmy u Nich, zaraz kręcimy jakiś krótki filmik. Teraz raczkuje, zaczyna chodzić, to wszystko jest uwiecznione, by nie umknęło. Tych filmików jest naprawdę mnóstwo. Mirek się ze mnie śmieje – bo ja jednym okiem patrzę na telewizor, mam słuchawkę na uchu i jednocześnie składam. Mirek uważa, że mogłabym to robić na spaniu. Bardzo to lubię. Nigdy nie przypuszczałam, że sobie poradzę z czymś takim. A na przykład nie wyobrażam sobie robienia czegoś takiego, jak robi Mirek – aranżacje w studio…
- Domyślam się, że szczególnie skomplikowane było nakręcenie i zmontowanie piosenki Świątecznej z Radia Silesia…
C.: W całym projekcie bierze udział 17 osób, do domu przyjechało 15 osób (ale nie było Piotra Fesztera, a Michał Loskot został nagrany w Radiu). Gdy weszli do domu, to powiedziałam do Mirka – że tego nie ogarniemy. Kręciliśmy to na 3 aparaty i kamerę. Szczerze mówiąc pogubiłam się w scenariuszu, już nie wiedziałam, co mamy nagrane, czego nie. W końcu postanowiłam posadzić wszystkich przy stole, chciałam nakręcić jak ładnie popiekłam ciasta… Patrzę – a tu nic nie ma. Powiedziałam, że zjedli scenografię. A Grzesiu Poloczek nam powiedział na początku, że mam to nakręcić najpierw, bo wszystko zjedzą. [śmiech]
M.: A teraz nagraj to wszystko z nimi i wklej siebie. Nie da się jednocześnie nagrywać i występować. Pojawiamy się tam więc minimalnie. Ale nie o to chodziło. Ważne było, by teledysk fajnie wyszedł.
C.: Następne załamanie było w momencie, gdy zrzuciłam materiał na komputer i wstępnie przejrzałam. Stwierdziłam z rozpaczą, że nic nie ma i nic się nie nadaje. Dopiero po drugim, trzecim przejrzeniu uspokoiłam się i jakoś się udało.
M.: A teraz nagraj to wszystko z nimi i wklej siebie. Nie da się jednocześnie nagrywać i występować. Pojawiamy się tam więc minimalnie. Ale nie o to chodziło. Ważne było, by teledysk fajnie wyszedł.
C.: Następne załamanie było w momencie, gdy zrzuciłam materiał na komputer i wstępnie przejrzałam. Stwierdziłam z rozpaczą, że nic nie ma i nic się nie nadaje. Dopiero po drugim, trzecim przejrzeniu uspokoiłam się i jakoś się udało.
- W tym roku ukazało się kilka Waszych teledysków. Czy jednak w najbliższym czasie szykują się jakieś niespodzianki?
C.: Zimą raczej nie. Poczekamy. Wiosną lub latem będziemy kręcić już do piosenek na nową płytę. Chcielibyśmy, by jednocześnie ukazała się płyta i kilka nowych teledysków.