18.12.2022
Święta nadchodzą – a wraz z nimi tradycyjny dylemat – choinka żywa, czy sztuczna
Co roku u progu Świąt wielu z nas staje przed dylematem, spędzającym sen z powiek – choinka żywa, czy sztuczna… Hmm – jak się okazuje, zwłaszcza w tym roku, decyzja do prostych nie należy.
Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia stawiają nas przed szczególnie dużą liczbą dylematów – nie dość, że jak co roku czeka nas wiele decyzji, zakupów i spraw, życie utrudniły nam kwestie finansowe – powodujące konieczność przebudowania naszych zwyczajów… Często również tych związanych z wystrojem.
Skupmy się jednak na choince – nieodzownym symbolu Świąt Bożego Narodzenia i chyba jednym z najważniejszych elementów budujących nastrój świąteczny w domu. No więc – żywa czy sztuczna?
Z ekologicznego punktu widzenia odpowiedź wydaje się jednoznaczna (no właśnie – wydaje się) – czyli choinka żywa. Teoretycznie argumentów przemawiających na jej rzecz jest znacznie więcej, niż przeciwko, chociaż… No dobrze – niewątpliwie choinka taka po opuszczeniu naszego domu ulega błyskawicznej i pełnej biodegradacji, bez śladu dla środowiska (jak to każde drzewo) – w przypadku ciętej. Ideałem jest taka z korzeniami, którą po Świętach możemy zasadzić w przydomowym ogródku (o ile takowy posiadamy – no, bo w przypadku bloków tak czy inaczej, ląduje na śmietnisku). Niewątpliwie z atutów (już niezwiązanych z ekologią) doliczyć należy zapach drzewka – aczkolwiek ten utrzymuje się przez kilka dni (więc w Święta często już szału nie ma). Co do ekologicznego śladu – z tym zerem to jednak troszkę przedobrzyliśmy. Choinkę naturalną kupujemy co roku, więc co roku wymaga transportu (i często z daleka), zapakowania (opakowanie – często siatka z tworzywa sztucznego), też ląduje na śmietnisku. Skoro o śmieciach mowa – skoro wyliczamy, to dorzućmy jeszcze plastikową doniczkę. Kolejną kwestią jest drobiazg, że niestety nie wszyscy korzystamy z usług szkółek, zajmujących się uprawą drzewek akurat pod kątem Świąt lub uprawnionych sprzedawców (zakupujących je tam hurtem). Zdarza się, że w ramach dziwnie rozumianej oszczędności, chęci przeżycia przygody (a nuż spotkamy wilka…) sami udajemy się do lasu, by znaleźć wymarzone drzewko… Cóż – poza szkodami dla środowiska, raczej mogą też być pokaźne dla naszego portfela, gdyż mandat za nielegalną wycinkę w lesie jest dosyć imponujący. Zdarzają się i tacy, którzy z bliżej nieokreślonych przyczyn, zamiast udać się do oficjalnego sprzedawcy (np. przed marketem), wolą korzystać z usług podejrzanych handlowców, gdzieś na obrzeżach targowisk czy na ulicy (którzy również postanowili samodzielnie zaopatrzyć się w choinki w lesie). Zdecydowanie tu również trudno mówić o korzyściach dla środowiska. Z kwestii praktycznych rodzą się 2 problemy – szczególnie drzewko cięte (choć doniczkowe też w suchym i ciepłym mieszkaniu – no dobrze, w tym roku zimnym), szybko zaczyna tracić igły upiększając naszą podłogę i przy okazji łysiejąc – tym samym choinka nie zawsze chce dotrwać do założonego przez nas terminu. Dodajmy, że drzewka iglaste są wyjątkowo uczulające – tym samym raczej nie sprawdzą się w doku alergika. Z finansowego punktu widzenia zaś – drzewko żywe często jest tańsze od sztucznego, ale to wydatek co roku.
Co do sztucznej choinki – tu teoretycznie przeważają eko-mankamenty. Wiadomo – tworzywo sztuczne, które rozkłada się setki lat (o ile w ogóle). Transport – cóż, choinka lubi sobie troszkę pojeździć, po trafia do nas z Chin. Jeśli chodzi o estetykę – niestety nie pachnie. By być uczciwym – sezonowana kolejny rok, jest łapaczem kurzu, więc może uczulać alergików uczulonych na kurz. Jeśli musimy ją kupić – przeważnie jest nieco droższa, niż naturalna (choć wiele zależy od wielkości). Sztuczna choinka ma jednak nieco zalet – po pierwsze wspomniana możliwość wykorzystania jej przez wiele sezonów (drzewko śmiało wytrzymuje w dobrej kondycji ponad dekadę), a wspomniany kurz łatwo usunąć w wannie czy kabinie pod prysznicem lub nawet przecierając gałęzie wilgotną ściereczką, często nawet bez jakichkolwiek detergentów. Tym samym jest bezpieczniejsza dla alergików. Może stać, jak długo mamy ochotę – czyli śmiało możemy nacieszyć nią oko do końca sezonu świątecznego (2 luty – nie początek stycznia). Niewątpliwie, jeśli akurat nie musimy kupować nowej, to brak wydatku w danym sezonie (a większość z nas nie musi kupować – bo gdzieś w zakamarkach piwnicy z pewnością uchowała się staruszka z jakiś poprzednich Świąt). Co do ekologicznego śladu – cóż, plastikowe są igły i podstawa, ale szkielet jest metalowy, czyli już ma szanse na rozkład, a reszta nie jest aż tak objętościowa. No, a jeśli choinkę wyrzucamy raz na kilkanaście lat – powiedzmy, że innymi materiałami bardziej obciążamy środowisko.
Reasumując – ekologiczny bilans w przypadku wyboru drzewka przechyla się na korzyść drzewka naturalnego, niemniej jeśli rozsądnie użytkujemy drzewko sztuczne, szkoda dla środowiska nie będzie aż tak obciążająca. Jeśli chodzi o inne czynniki – to już kwestia naszego gustu oraz możliwości finansowych. Natomiast w tym przypadku odradzamy kierowanie się modą.
Skupmy się jednak na choince – nieodzownym symbolu Świąt Bożego Narodzenia i chyba jednym z najważniejszych elementów budujących nastrój świąteczny w domu. No więc – żywa czy sztuczna?
Z ekologicznego punktu widzenia odpowiedź wydaje się jednoznaczna (no właśnie – wydaje się) – czyli choinka żywa. Teoretycznie argumentów przemawiających na jej rzecz jest znacznie więcej, niż przeciwko, chociaż… No dobrze – niewątpliwie choinka taka po opuszczeniu naszego domu ulega błyskawicznej i pełnej biodegradacji, bez śladu dla środowiska (jak to każde drzewo) – w przypadku ciętej. Ideałem jest taka z korzeniami, którą po Świętach możemy zasadzić w przydomowym ogródku (o ile takowy posiadamy – no, bo w przypadku bloków tak czy inaczej, ląduje na śmietnisku). Niewątpliwie z atutów (już niezwiązanych z ekologią) doliczyć należy zapach drzewka – aczkolwiek ten utrzymuje się przez kilka dni (więc w Święta często już szału nie ma). Co do ekologicznego śladu – z tym zerem to jednak troszkę przedobrzyliśmy. Choinkę naturalną kupujemy co roku, więc co roku wymaga transportu (i często z daleka), zapakowania (opakowanie – często siatka z tworzywa sztucznego), też ląduje na śmietnisku. Skoro o śmieciach mowa – skoro wyliczamy, to dorzućmy jeszcze plastikową doniczkę. Kolejną kwestią jest drobiazg, że niestety nie wszyscy korzystamy z usług szkółek, zajmujących się uprawą drzewek akurat pod kątem Świąt lub uprawnionych sprzedawców (zakupujących je tam hurtem). Zdarza się, że w ramach dziwnie rozumianej oszczędności, chęci przeżycia przygody (a nuż spotkamy wilka…) sami udajemy się do lasu, by znaleźć wymarzone drzewko… Cóż – poza szkodami dla środowiska, raczej mogą też być pokaźne dla naszego portfela, gdyż mandat za nielegalną wycinkę w lesie jest dosyć imponujący. Zdarzają się i tacy, którzy z bliżej nieokreślonych przyczyn, zamiast udać się do oficjalnego sprzedawcy (np. przed marketem), wolą korzystać z usług podejrzanych handlowców, gdzieś na obrzeżach targowisk czy na ulicy (którzy również postanowili samodzielnie zaopatrzyć się w choinki w lesie). Zdecydowanie tu również trudno mówić o korzyściach dla środowiska. Z kwestii praktycznych rodzą się 2 problemy – szczególnie drzewko cięte (choć doniczkowe też w suchym i ciepłym mieszkaniu – no dobrze, w tym roku zimnym), szybko zaczyna tracić igły upiększając naszą podłogę i przy okazji łysiejąc – tym samym choinka nie zawsze chce dotrwać do założonego przez nas terminu. Dodajmy, że drzewka iglaste są wyjątkowo uczulające – tym samym raczej nie sprawdzą się w doku alergika. Z finansowego punktu widzenia zaś – drzewko żywe często jest tańsze od sztucznego, ale to wydatek co roku.
Co do sztucznej choinki – tu teoretycznie przeważają eko-mankamenty. Wiadomo – tworzywo sztuczne, które rozkłada się setki lat (o ile w ogóle). Transport – cóż, choinka lubi sobie troszkę pojeździć, po trafia do nas z Chin. Jeśli chodzi o estetykę – niestety nie pachnie. By być uczciwym – sezonowana kolejny rok, jest łapaczem kurzu, więc może uczulać alergików uczulonych na kurz. Jeśli musimy ją kupić – przeważnie jest nieco droższa, niż naturalna (choć wiele zależy od wielkości). Sztuczna choinka ma jednak nieco zalet – po pierwsze wspomniana możliwość wykorzystania jej przez wiele sezonów (drzewko śmiało wytrzymuje w dobrej kondycji ponad dekadę), a wspomniany kurz łatwo usunąć w wannie czy kabinie pod prysznicem lub nawet przecierając gałęzie wilgotną ściereczką, często nawet bez jakichkolwiek detergentów. Tym samym jest bezpieczniejsza dla alergików. Może stać, jak długo mamy ochotę – czyli śmiało możemy nacieszyć nią oko do końca sezonu świątecznego (2 luty – nie początek stycznia). Niewątpliwie, jeśli akurat nie musimy kupować nowej, to brak wydatku w danym sezonie (a większość z nas nie musi kupować – bo gdzieś w zakamarkach piwnicy z pewnością uchowała się staruszka z jakiś poprzednich Świąt). Co do ekologicznego śladu – cóż, plastikowe są igły i podstawa, ale szkielet jest metalowy, czyli już ma szanse na rozkład, a reszta nie jest aż tak objętościowa. No, a jeśli choinkę wyrzucamy raz na kilkanaście lat – powiedzmy, że innymi materiałami bardziej obciążamy środowisko.
Reasumując – ekologiczny bilans w przypadku wyboru drzewka przechyla się na korzyść drzewka naturalnego, niemniej jeśli rozsądnie użytkujemy drzewko sztuczne, szkoda dla środowiska nie będzie aż tak obciążająca. Jeśli chodzi o inne czynniki – to już kwestia naszego gustu oraz możliwości finansowych. Natomiast w tym przypadku odradzamy kierowanie się modą.