01.01.2018
O powietrzu i naszych piecach słów kilka
Święta, zastawiony stół, błogie lenistwo… a brzuszek rośnie. W końcu człowiek jakoś się mobilizuje, rusza z fotela czy kanapy, idzie na spacer… i wtedy następuje prawdziwy cud – udaje nam się nie wylądować w szpitalu na oddziale kardiologicznym lub pulmonologicznym. Czyżby nasza fatalna kondycja? Niekoniecznie. Po prostu sąsiedzi postanowili spalić opakowania po prezentach od dzieciątka i kilka butelek po napojach.
Wiemy, że temat smogu większości z nas wychodzi już bokiem – od wczesnej jesieni słyszymy o nim non stop we wszystkich mediach, mamy szansę nawet na wyższe opłaty za media w związku z akcją walki ze smogiem.
No, ale smog to dla nas wciąż pojęcie raczej abstrakcyjne – szczególnie na Śląsku, gdzie raczej powietrze (tradycyjnie rzecz ujmując) nigdy do krystalicznie czystych nie należało. Niby racja. Problem w tym – że za starych dobrych czasów najbardziej zanieczyszczone powietrze pojawiało się w rejonie fabryk, hut, itp. – czyli na terenach uprzemysłowionych. Wielu z nas wyszło więc z założenia, że warto przenieść się na tereny podmiejskie zawsze jest tu ciszej, a powietrze czystsze. Tak było dawniej…
Teraz przemysłu właściwie nie ma, za to przedmieścia (i czasami osiedla ze starymi familokami) mogą poszczycić się faktem, że każdy ich mieszkaniec ma kominek… Gorzej, że już nie każdy mieszkaniec pali tym, czym powinien.
Problem oczywiście jest szeroki, gdyż – nie czarujmy się – węgiel jest niesamowicie wręcz drogi, jego dystrybucja też przebiega różnie (np. dla starszej samotnej osoby też bywa skomplikowana). Z tymi faktami trudno nam polemizować.
Oczywiście z roku na rok zaostrzane są przepisy dotyczące tego, czym nam nie wolno palić w piecach – a za niestosowanie się do nich grożą nam bardzo wysokie kary. W każdej chwili w domu może nas odwiedzić kontrola… No – ale podobnie jak w przypadku przepisów drogowych (i kilku innych) wielu z nas woli ryzykować (przecież może akurat mnie nie złapią… - nadzieja zawsze jest).
Do tej grupy osób z pewnością nie przemówią też argumenty o szkodzeniu swojemu zdrowiu (w sumie we własnym mieszkaniu dym nieco mniej czuć), a inni – jakoś nie za bardzo nas obchodzą. Niestety takie podejście reprezentuje bardzo wielu z nas. I raczej kolejny wykład o smogu go nie zmieni.
Ale przypomnijmy (pisaliśmy o tym sporo już w zeszłym roku), że poza skutkami zdrowotnymi i mandatami, palenie w piecu śmieciami (typu plastiki i inne tworzywa sztuczne, styropian, części mebli nasączone farbami, woreczki, czy inne opakowania, guma), zwyczajnie nie opłaca nam się finansowo nie opłaca. Co z tego, że w danym momencie opał jest za darmo, skoro w perspektywie kilku tygodni, czasami nawet dni, nasz piec nadaje się całkowicie do wymiany? Pod wpływem chemikaliów we wspomnianych tworzywach piec błyskawicznie koroduje, a przewód kominowy jest bardzo skutecznie zatkany.
Zdajemy sobie sprawę, że dla wielu ludzi nasze argumenty są i tak mało przekonujące, bo gdy nam zimno i nie mamy pieniędzy, przestajemy się zastanawiać… No, ale chyba warto pomyśleć o konsekwencjach choćby w perspektywie kilku najbliższych dni – bo niestety już wtedy odczujemy skutki realizacji naszych niezbyt rozsądnych pomysłów.
No, ale smog to dla nas wciąż pojęcie raczej abstrakcyjne – szczególnie na Śląsku, gdzie raczej powietrze (tradycyjnie rzecz ujmując) nigdy do krystalicznie czystych nie należało. Niby racja. Problem w tym – że za starych dobrych czasów najbardziej zanieczyszczone powietrze pojawiało się w rejonie fabryk, hut, itp. – czyli na terenach uprzemysłowionych. Wielu z nas wyszło więc z założenia, że warto przenieść się na tereny podmiejskie zawsze jest tu ciszej, a powietrze czystsze. Tak było dawniej…
Teraz przemysłu właściwie nie ma, za to przedmieścia (i czasami osiedla ze starymi familokami) mogą poszczycić się faktem, że każdy ich mieszkaniec ma kominek… Gorzej, że już nie każdy mieszkaniec pali tym, czym powinien.
Problem oczywiście jest szeroki, gdyż – nie czarujmy się – węgiel jest niesamowicie wręcz drogi, jego dystrybucja też przebiega różnie (np. dla starszej samotnej osoby też bywa skomplikowana). Z tymi faktami trudno nam polemizować.
Oczywiście z roku na rok zaostrzane są przepisy dotyczące tego, czym nam nie wolno palić w piecach – a za niestosowanie się do nich grożą nam bardzo wysokie kary. W każdej chwili w domu może nas odwiedzić kontrola… No – ale podobnie jak w przypadku przepisów drogowych (i kilku innych) wielu z nas woli ryzykować (przecież może akurat mnie nie złapią… - nadzieja zawsze jest).
Do tej grupy osób z pewnością nie przemówią też argumenty o szkodzeniu swojemu zdrowiu (w sumie we własnym mieszkaniu dym nieco mniej czuć), a inni – jakoś nie za bardzo nas obchodzą. Niestety takie podejście reprezentuje bardzo wielu z nas. I raczej kolejny wykład o smogu go nie zmieni.
Ale przypomnijmy (pisaliśmy o tym sporo już w zeszłym roku), że poza skutkami zdrowotnymi i mandatami, palenie w piecu śmieciami (typu plastiki i inne tworzywa sztuczne, styropian, części mebli nasączone farbami, woreczki, czy inne opakowania, guma), zwyczajnie nie opłaca nam się finansowo nie opłaca. Co z tego, że w danym momencie opał jest za darmo, skoro w perspektywie kilku tygodni, czasami nawet dni, nasz piec nadaje się całkowicie do wymiany? Pod wpływem chemikaliów we wspomnianych tworzywach piec błyskawicznie koroduje, a przewód kominowy jest bardzo skutecznie zatkany.
Zdajemy sobie sprawę, że dla wielu ludzi nasze argumenty są i tak mało przekonujące, bo gdy nam zimno i nie mamy pieniędzy, przestajemy się zastanawiać… No, ale chyba warto pomyśleć o konsekwencjach choćby w perspektywie kilku najbliższych dni – bo niestety już wtedy odczujemy skutki realizacji naszych niezbyt rozsądnych pomysłów.
