29.11.2022
I tym możesz dbać o przyrodę – nasza szafa
Jak wiemy stan środowiska naturalnego mówiąc delikatnie nie jest najlepszy – ogromne zanieczyszczenie, hałdy śmieci, ocieplenie klimatu, coraz mniej korzystny bilans wodny, ginące gatunki… Nie oszukujmy się – każdy z nas ma tu niestety swój maleńki wkład – choćby przez nasze codzienne wybory konsumenckie.
Każdy z nas lubi być ładnie ubrany (no dobrze – prawie każdy). Nie tylko czysto, schludnie, wygodnie, ale przede wszystkim modnie. W szczególności dotyczy to kobiet – choć nie tylko. A moda zmienia się nieustannie. Co chwilę zmienia się krój odzieży, moda na kolory, na materiał, z którego jest ta odzież szyta. Co zrobić z odzieżą, która „wyszła” z mody? Wyrzucić na śmietnisko? Już w chwili obecnej śmietniska są zasypane hałdami odzieży, z którymi nie na co zrobić. Tkaniny, z których wykonana jest odzież, nie rozłożą się z czasem w sposób naturalny – wykonane są w przeważającym procencie z tworzyw sztucznych, a co gorsza włókna tych tkanin składają się niejednokrotnie z czterech, pięciu i więcej różnych tworzyw, co uniemożliwia ich wykorzystanie w procesie recyklingu. Dodajmy, że przemysł odzieżowy – zarówno pod względem wytwórczym, jak też produkcji odpadów, należy do najbardziej obciążających środowisko (choćby przez zużycie wody w produkcji).
My możemy – przynajmniej w minimalnym stopniu – zmniejszyć to zjawisko. Większość pań posiada zdolność zrobienia szałowej kreacji z „zwyczajnej kiecki”. Sukienka, bluzka, garsonka, które leżały jakiś czas w szafie, nabierają zupełnie nowego wyglądu po dodaniu nowego paska, przyszyciu kokardki, doszyciu lamówki lub nowych guzików (wystarczy więc wizyta w pasmanterii czy nawet sklepach ukierunkowanych na rękodzieło – w których obecnie roi się od koralików, ozdobnych guziczków i tasiemek). Do tego ładna apaszka i kreacja gotowa. My zaoszczędziliśmy trochę gotówki, przyroda nie jest obciążona nowymi odpadami. W przypadku odzieży męskiej jest troszkę trudniej, ale też można coś wykombinować (choćby przez zmianę guzików w koszuli czy marynarce).
Podobnie możemy postąpić z ubraniami nabytymi w second-handach (klasycznych lub internetowych). Z drobną uwagą. Jeżeli ubrania pochodzą z końcówek serii odzieżowych – nie ma problemu (ewentualnie są to ekskluzywne kreacje wieczorowe kupione czasami pod wpływem impulsu i nigdy nie zakładane – często jeszcze z metką) – niestety tego rodzaju sklepów w Polsce jest jak na lekarstwo (może jedynie trafiają się perełki przez Internet – no, ale tu na ogół wystawiają je prywatne osoby, więc kupujemy kota w worku). Jeżeli pochodzą natomiast rzeczywiście z „drugiej ręki” (czy to w tradycyjnym, czy też przez ostatnio modne portale pozwalające na nabycie używanej odzieży – w tym ostatnim przypadku – również sprzedanie naszej, oczywiście w granicach rozsądku) należy pamiętać o tym, aby przed pierwszym założeniem odzież uprać lub zdezynfekować w inny sposób (i to solidnie), bowiem istnieje spore niebezpieczeństwo zarażenia się grzybicą, łuszczycą czy też inną chorobą skóry (skądinąd w przypadku nowych ubrań też jest to sugerowane – niemniej niewątpliwie niesie nieco mniej zagrożeń). Tu też pojawia się mała sugestia, by lepiej nie nabywać w takich sklepach odzieży, która ma bezpośredni kontakt z ciałem (stroje kąpielowe, bielizna) czy butów – te ostatnie raczej trudno solidnie zdezynfekować.
Tak nabyte ubrania mogą nam służyć długie lata, nie stanowią zbyt dużego obciążenia dla naszej kieszeni, a fakt, że nie trzeba ich produkować powoduje brak ich uciążliwości dla przyrody (wyprodukowanie jednego T-shirta wymaga kilkuset litrów wody).
My możemy – przynajmniej w minimalnym stopniu – zmniejszyć to zjawisko. Większość pań posiada zdolność zrobienia szałowej kreacji z „zwyczajnej kiecki”. Sukienka, bluzka, garsonka, które leżały jakiś czas w szafie, nabierają zupełnie nowego wyglądu po dodaniu nowego paska, przyszyciu kokardki, doszyciu lamówki lub nowych guzików (wystarczy więc wizyta w pasmanterii czy nawet sklepach ukierunkowanych na rękodzieło – w których obecnie roi się od koralików, ozdobnych guziczków i tasiemek). Do tego ładna apaszka i kreacja gotowa. My zaoszczędziliśmy trochę gotówki, przyroda nie jest obciążona nowymi odpadami. W przypadku odzieży męskiej jest troszkę trudniej, ale też można coś wykombinować (choćby przez zmianę guzików w koszuli czy marynarce).
Podobnie możemy postąpić z ubraniami nabytymi w second-handach (klasycznych lub internetowych). Z drobną uwagą. Jeżeli ubrania pochodzą z końcówek serii odzieżowych – nie ma problemu (ewentualnie są to ekskluzywne kreacje wieczorowe kupione czasami pod wpływem impulsu i nigdy nie zakładane – często jeszcze z metką) – niestety tego rodzaju sklepów w Polsce jest jak na lekarstwo (może jedynie trafiają się perełki przez Internet – no, ale tu na ogół wystawiają je prywatne osoby, więc kupujemy kota w worku). Jeżeli pochodzą natomiast rzeczywiście z „drugiej ręki” (czy to w tradycyjnym, czy też przez ostatnio modne portale pozwalające na nabycie używanej odzieży – w tym ostatnim przypadku – również sprzedanie naszej, oczywiście w granicach rozsądku) należy pamiętać o tym, aby przed pierwszym założeniem odzież uprać lub zdezynfekować w inny sposób (i to solidnie), bowiem istnieje spore niebezpieczeństwo zarażenia się grzybicą, łuszczycą czy też inną chorobą skóry (skądinąd w przypadku nowych ubrań też jest to sugerowane – niemniej niewątpliwie niesie nieco mniej zagrożeń). Tu też pojawia się mała sugestia, by lepiej nie nabywać w takich sklepach odzieży, która ma bezpośredni kontakt z ciałem (stroje kąpielowe, bielizna) czy butów – te ostatnie raczej trudno solidnie zdezynfekować.
Tak nabyte ubrania mogą nam służyć długie lata, nie stanowią zbyt dużego obciążenia dla naszej kieszeni, a fakt, że nie trzeba ich produkować powoduje brak ich uciążliwości dla przyrody (wyprodukowanie jednego T-shirta wymaga kilkuset litrów wody).