04.02.2025
Gdzie wyrzucić te nieszczęsne baterie?
Hmm, w ostatnim czasie poświęciliśmy mnóstwo uwagi oszczędzaniu prądu – w końcu zapowiedzi wzrostu rachunków nawet o 80% raczej nie są zbyt budujące. Teraz temat niejako pokrewny – czyli coś związanego z segregacją odpadów…

Troska o środowisko niewątpliwie jest bardzo istotna z punktu widzenia każdego z nas, gorzej że mimo naszych szczerych chęci bardzo często sami nie wiemy, jakie zachowania są do końca pro środowiskowe, a które nie (niestety wytyczne i sugestie specjalistów w bardzo wielu aspektach przypominają nieśmiertelną dyskusję z cyklu masło czy margaryna lub to czy jajka są zdrowe, czy też raczej są śmiertelną trucizną) – sprawa dotyczy choćby ogrzewania naszych domów, ale nie tylko.
Tym razem jednak o kolejnym z naszych wielkich problemów, czyli o śmieciach. O ogólnych zasadach segregacji śmieci pisaliśmy już wielokrotnie, ale obiecujemy, że do tematu jeszcze powrócimy, w najbliższym czasie jednak o dwóch rodzajach odpadów, których wokół nas jest sporo, dla środowiska niewątpliwie są toksyczne, powinniśmy je oczywiście segregować, problem w tym, że próżno szukać pojemników na nie na naszych osiedlach…
Te dwa rodzaje odpadów, to baterie oraz elektroodpady. O tych drugich więcej niebawem, teraz skupmy się na bateriach… Cóż – chyba nie ma osoby, która nie ma w domu co najmniej kilkunastu urządzeń zasilanych różnego rodzaju bateriami – zegary, zegarki, piloty do telewizorów i innych sprzętów RTV, ciśnieniomierze, termometry, stacje meteo, latarki, radia na baterie (tak, tak – młodsi czytelnicy oznajmią, że połowę tych rzeczy mają w smartfonie, niemniej naprawdę wielu z nas używa takich sprzętów sprzed kilku lat i dobrze nam służą), zabawki dla dzieci, lampki LED dekoracyjne, aparaty słuchowe… Pewnie jeszcze kilkudziesięciu rzeczy nie wymieniliśmy. W części z nich możemy używać oczywiście akumulatory wielokrotnego ładowania, niemniej nie zawsze się sprawdzają, ich żywotność jest ograniczona (w porównaniu do kosztu zakupu), w dodatku nie zawsze dostępne są w każdym gabarycie odpowiadającym baterii (a ich dostępność w sklepach jest dosyć ograniczona – chyba nawet mniejsza, niż kilka lat temu).
Tak czy owak, tych nieszczęsnych baterii w naszych domach jest sporo. Zużywają się szybko, często też zdarza się, że w codziennej gonitwie, porzucimy jakieś urządzenie na kilka miesięcy, a gdy ponownie weźmiemy je do ręki, baterie „wylewają” (chyba nie musimy nikogo przekonywać, że zawarty w nich kwas jest toksyczny i żrący). Gdy jakoś uda nam się nawet wydobyć je z urządzenia, oczyścić je z toksycznej substancji, samemu nie poplamić ubrania, trzeba te baterie (podobnie jak te zużyte niewylane) wyrzucić. Jak zapewne wiemy – głównie z uwagi na zawarty w nich kwas (i inne związki chemiczne), baterie są bardzo toksyczne dla środowiska.
Chyba więc nie mamy wątpliwości (nawet intuicyjnie – bez edukowania się), że trzeba wyrzucać je do specjalnych pojemników, bo co jak co, ale akurat one są wyjątkowo toksyczne dla środowiska. Fajnie – wiemy, i co dalej?
No właśnie – tu pojawia się problem, bo choć każdy z nas rocznie zużywa dziesiątki baterii, niestety na żadnym osiedlu nie znajdziemy wśród pojemników na śmieci, choć jednego malutkiego pojemniczka na baterie. Teoretycznie pojemniki takie znajdziemy w sklepach wielkopowierzchniowych. No właśnie – teoretycznie – bo niestety w części dyskontów i marketów jakoś ich nie widać lub są zlokalizowane w niezbyt widocznym zakątku za kasami (teoretycznie obowiązek ich przyjęcia mają większe sklepy sprzedające baterie – no, ale przecież baterie kupimy w każdym dyskoncie i sklepie przemysłowym), a w galeriach handlowych jeden anemiczny pojemnik znajdziemy na terenie całej ogromnej galerii (teoretycznie powinien być w każdym elektromarkecie)… Miłośnicy podróży, mogę też wybrać się z bateriami do PSZOK (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych).
Większość z nas idąc na zakupy, raczej skupia się by wziąć ze sobą (oczywiście) wielorazowe torby na zakupy, listę zakupów, kartę lub gotówkę i jakoś za Chiny nie pamiętamy (bo to skądinąd bardzo „logiczne”), by na wycieczkę wziąć śmieci w postaci baterii. Jeszcze fajniej robi się, gdy wśród nich są te wyciekające (niezwykle „komfortowe” w transporcie), a do kompletu ekstremalnie kłopotliwe w wyrzucaniu – przecież teoretycznie nie wypada ich wyrzucać w worku (przecież powinien trafić do innego pojemnika) – czyli powinniśmy tę atrakcję, z której kapie sobie kwas chwycić gołą ręką, wrzucić do pojemnika (przy okazji polewając sobie kurtkę), a później kombinować jak umyć ręce (w dyskoncie toalet brak, w galerii musimy często podróżować 2 piętra wyżej)… Wspomniane pojemniki, o ile już znajdziemy w sklepie, zlokalizowane są za kasami (czyli nieszczęsne baterie wiernie towarzyszą nam podczas całych zakupów - w porywach możliwe jest więc, że przejadą się z nami na wycieczkę, by ostatecznie powrócić gdzieś na dnie torby z zakupami, bo po załadowaniu wszystkiego z kasy i opłaceniu rachunku połowa z nas już nie pamięta, jak się nazywa, a co dopiero, że ma przy sobie toksyczne śmieci). Cóż – to tyle w temacie logiki i ułatwień w segregacji niektórych odpadów…
Aha – to wszystko dotyczy też akumulatorków wielokrotnego użytku.
Tym razem jednak o kolejnym z naszych wielkich problemów, czyli o śmieciach. O ogólnych zasadach segregacji śmieci pisaliśmy już wielokrotnie, ale obiecujemy, że do tematu jeszcze powrócimy, w najbliższym czasie jednak o dwóch rodzajach odpadów, których wokół nas jest sporo, dla środowiska niewątpliwie są toksyczne, powinniśmy je oczywiście segregować, problem w tym, że próżno szukać pojemników na nie na naszych osiedlach…
Te dwa rodzaje odpadów, to baterie oraz elektroodpady. O tych drugich więcej niebawem, teraz skupmy się na bateriach… Cóż – chyba nie ma osoby, która nie ma w domu co najmniej kilkunastu urządzeń zasilanych różnego rodzaju bateriami – zegary, zegarki, piloty do telewizorów i innych sprzętów RTV, ciśnieniomierze, termometry, stacje meteo, latarki, radia na baterie (tak, tak – młodsi czytelnicy oznajmią, że połowę tych rzeczy mają w smartfonie, niemniej naprawdę wielu z nas używa takich sprzętów sprzed kilku lat i dobrze nam służą), zabawki dla dzieci, lampki LED dekoracyjne, aparaty słuchowe… Pewnie jeszcze kilkudziesięciu rzeczy nie wymieniliśmy. W części z nich możemy używać oczywiście akumulatory wielokrotnego ładowania, niemniej nie zawsze się sprawdzają, ich żywotność jest ograniczona (w porównaniu do kosztu zakupu), w dodatku nie zawsze dostępne są w każdym gabarycie odpowiadającym baterii (a ich dostępność w sklepach jest dosyć ograniczona – chyba nawet mniejsza, niż kilka lat temu).
Tak czy owak, tych nieszczęsnych baterii w naszych domach jest sporo. Zużywają się szybko, często też zdarza się, że w codziennej gonitwie, porzucimy jakieś urządzenie na kilka miesięcy, a gdy ponownie weźmiemy je do ręki, baterie „wylewają” (chyba nie musimy nikogo przekonywać, że zawarty w nich kwas jest toksyczny i żrący). Gdy jakoś uda nam się nawet wydobyć je z urządzenia, oczyścić je z toksycznej substancji, samemu nie poplamić ubrania, trzeba te baterie (podobnie jak te zużyte niewylane) wyrzucić. Jak zapewne wiemy – głównie z uwagi na zawarty w nich kwas (i inne związki chemiczne), baterie są bardzo toksyczne dla środowiska.
Chyba więc nie mamy wątpliwości (nawet intuicyjnie – bez edukowania się), że trzeba wyrzucać je do specjalnych pojemników, bo co jak co, ale akurat one są wyjątkowo toksyczne dla środowiska. Fajnie – wiemy, i co dalej?
No właśnie – tu pojawia się problem, bo choć każdy z nas rocznie zużywa dziesiątki baterii, niestety na żadnym osiedlu nie znajdziemy wśród pojemników na śmieci, choć jednego malutkiego pojemniczka na baterie. Teoretycznie pojemniki takie znajdziemy w sklepach wielkopowierzchniowych. No właśnie – teoretycznie – bo niestety w części dyskontów i marketów jakoś ich nie widać lub są zlokalizowane w niezbyt widocznym zakątku za kasami (teoretycznie obowiązek ich przyjęcia mają większe sklepy sprzedające baterie – no, ale przecież baterie kupimy w każdym dyskoncie i sklepie przemysłowym), a w galeriach handlowych jeden anemiczny pojemnik znajdziemy na terenie całej ogromnej galerii (teoretycznie powinien być w każdym elektromarkecie)… Miłośnicy podróży, mogę też wybrać się z bateriami do PSZOK (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych).
Większość z nas idąc na zakupy, raczej skupia się by wziąć ze sobą (oczywiście) wielorazowe torby na zakupy, listę zakupów, kartę lub gotówkę i jakoś za Chiny nie pamiętamy (bo to skądinąd bardzo „logiczne”), by na wycieczkę wziąć śmieci w postaci baterii. Jeszcze fajniej robi się, gdy wśród nich są te wyciekające (niezwykle „komfortowe” w transporcie), a do kompletu ekstremalnie kłopotliwe w wyrzucaniu – przecież teoretycznie nie wypada ich wyrzucać w worku (przecież powinien trafić do innego pojemnika) – czyli powinniśmy tę atrakcję, z której kapie sobie kwas chwycić gołą ręką, wrzucić do pojemnika (przy okazji polewając sobie kurtkę), a później kombinować jak umyć ręce (w dyskoncie toalet brak, w galerii musimy często podróżować 2 piętra wyżej)… Wspomniane pojemniki, o ile już znajdziemy w sklepie, zlokalizowane są za kasami (czyli nieszczęsne baterie wiernie towarzyszą nam podczas całych zakupów - w porywach możliwe jest więc, że przejadą się z nami na wycieczkę, by ostatecznie powrócić gdzieś na dnie torby z zakupami, bo po załadowaniu wszystkiego z kasy i opłaceniu rachunku połowa z nas już nie pamięta, jak się nazywa, a co dopiero, że ma przy sobie toksyczne śmieci). Cóż – to tyle w temacie logiki i ułatwień w segregacji niektórych odpadów…
Aha – to wszystko dotyczy też akumulatorków wielokrotnego użytku.